Zamyślenia poetki na wózku inwalidzkim na temat cierpienia – przeczytaj

{gallery}chorzy14.JPG{/gallery}

17 lutego w Monachium p. Sabina z naszej krotoszyńskiej GMOP przeszła kolejną już operację. Informacja od p. Sabiny: „Zabieg się udał – nie było żadnych ” sensacji” jak do tej pory. Na tą chwilę lekarze stwierdzili, że nowotwór kości został zahamowany, ale kolejne badania  dopiero mogą to potwierdzić. Nastomiast badania  które zostały zrobione ujawniły że nowotór kręgosłupa zajął 3/4 opłucnej – ma się zebrać konsylium i zastanowią się czy da się coś zrobić, bo jest to nieoperacyjny guz. Nadal proszę o wsparcie modlitewne”.

Proszę Was kochani nadal o modlitwę w jej intencji i za wszystkich chorych i cierpiących. Poniżej zamieściłem refleksje i wiersze p. Sabiny dotyczące tajmemnicy cierpienia, które mailowo otrzymałem od autorki.

Kochani bracia i siostry!

Z niektórymi jestem już ładnych parę lat. Z niektórymi z Was znam się od początku, z niektórymi dopiero od niedawna.  Ale i tak razem tworzymy niesamowitą, duchową wspólnotę, choć pewnie nie zdajemy sobie z tego na co dzień sprawy.

Dziękuję za to, że jesteście ze mną. Że modlicie się i toczycie boje o niebo dla siebie i całego Kościoła. Z całego serca i ze wszystkich sił życzę Wam tego, co dla Was najlepsze: Boga w sercu, myśli i duszy. Niech obecność Nieskończonego przemienia każdą chwilę Waszego życia. Niosąc w sobie Boga, przemieniajcie nie tylko siebie, ale i wszystkich, których spotkacie, aby widząc Wasze świadectwo, zwrócili się ku temu, który jedyny jest Dobry. Bądźcie świadkami Bożej miłości.

Dziękuję Wam, kapłani, że w Waszych dłoniach codziennie dzieje się Boże Narodzenie. Nie tylko Wielki Piątek, ale i Wcielenie – Wieczny schowany w małej hostii. W tym trudnym i zabieganym dla Was czasie, proszę Stwórcę o siły i światło dla Was, abyście wierni swojemu powołaniu, każdego dnia otwierali nam drogę do nieba.

Czuwajmy razem wszyscy na modlitwie.

Z pokorną wdzięcznością wobec każdego z Was

Sabina


***

W święto Matki Boskiej z Lourdes po raz kolejny obchodzimy Światowy Dzień Chorego ustanowiony przez bł. Jana Pawła II. Jego wieloletnie nauczania, homilie głoszone w różnych zakątkach świata mówiły o obecności chorych, niedołężnych wiekiem oraz o ich potrzebach i roli jaką spełniają dla Nas wszystkich. Kiedy zbliża się co roku ten dzień zatrzymujemy się, spotykamy jak dziś. Chorzy i rodziny, opiekunowie służący pomocą, personel medyczny, wolontariusze, kapelani: świat cierpiących i świat zdrowych. Granica tych światów jest bardzo cienka – wystarczy chwila nieostrożności, nierówny chodnik i pojawia się ból, cierpienie , życie na łóżku szpitalnym zależne od drugiego człowieka. Takie nagłe wyrwanie ze świata codziennych obowiązków uczy dystansu i pokory. Szpital skłania do myśli o przemijaniu, o kruchości naszego istnienia. Pojawia się więc cierpienie.

Cierpienie to stan psychiczny który jest reakcją na ból fizyczny spowodowany chorobą, niedołężnością, starością , utratą kogoś lub czegoś. Cierpienie więc może być wywołane przez wiele czynników, takich jak:

– ból fizyczny towarzyszący chorobie, niedołężności;

– ból psychiczny to poczucie winy wobec drugiego człowieka, a także poczucie krzywdy, której sprawcą jest druga osoba,

– cierpienie daje również choroba i strata drugiej osoby.

Cierpienie jest trudnym doświadczeniem, a samotne z nim zmaganie jest prawie niemożliwe. Kontakty z rodziną, rozmowy z wybraną osobą, umiejętność dzielenia się własnymi przeżyciami, wsparcie w chwilach trudnych daje perspektywę na przyszłość. Sens cierpienia odnajdywany jest w dialogu z drugą osobą, a dla nas wierzących również w modlitwie i kontakcie z Bogiem.

Na koniec przytoczę słowa oraz wiersz ks. Jana Twardowskiego: Cierpienie jest tajemnicą, którą chyba najtrudniej zrozumieć. Wierzę jednak, że nawet takie cierpienie, które po ludzku wydaje się niezawinione , ma ukryty sens. Człowiek powinien starać się szanować wszystko to, co go w życiu spotyka, nawet nie rozumiejąc tego.


WIERSZE PANI SABINY DOTYCZĄCE TAJEMNICY CIERPIENIA


JAK PRZYJMOWAĆ CIERPIENIE

Podziękuj za cierpienie
Czy umiesz czy nie umiesz
Bez niego nigdy nie wiesz
Ile miłość kosztuje
Światowy dzień chorego.
Niedługo Światowy Dzień Chorego,
czy pamiętasz o tym mój kolego?
Nie marudź, pomóż chorym,
a będziesz bardziej zdrowym!
Możesz być tego pewien że za to się odwdzięczy,
jeśli nie pomożesz to niech sumienie cię dręczy.
Pomożesz choremu, chory ci pomoże,
niechaj zadba o to właśnie, Królestwo Boże!
jestem chora
jestem chora
proszę ostrożnie pukać
cichutko trzy razy
czekam niecierpliwie na odwiedziny
nawet w nie wyznaczonych porach
kompoty z wekowanych różowych czułości
i rosołek z puszczonym oczkiem
pichcony pośpiesznie gorejącym sercem
mile widziany
czekam na wpółżywa
stan jest poważny
okrycie ochronne jest niekonieczne
powiedziałabym zbędne
z butami też proszę nie pchać się w moje życie
boso proszę
bez ostróg nie tupiąc bez powodu
ostrożnie
jestem chora
zarażam tylko niewinną miłością
Odwaga
Odwaga, to nie cecha wrodzona.
Osiągniesz ją, jeśli własny strach pokonasz.
Gdy pojawia się ta potęga niezmożona,
to rzeczy przeróżnych może w życiu dokonasz.
Pomyśl co zrobić jeszcze potrafisz.
Nie trać nadziei i ducha sił.
W zamierzony cel z pewnością trafisz.
I nie kapituluj dokąd będziesz żył.
Odwaga i optymizm niechaj idą w parze.
Bądź radosny i rozluźniony.
Zdobądź się na wysiłek, a co potrafisz niech czas ukaże.
Efektami będziesz zdumiony.
Na stare schorowane lata można też napisać wierszy księgę.
O pogodzie ducha innym opowiadać.
Odsunąć cierpienia i wszelką mitręgę.
Patrzeć odważnie, pozytywnie i radość życia brać.
Mając przed sobą złą przyszłość.
O najlepszej możesz marzyć.
Złu można też zrobić na złość.
Przeciwstaw się mu, a cud może się zdarzyć.

CZAS CHOROBY

Choroba niesie z sobą smutek
serca obawy.
Smutek to nie łaskawości losu skutek.
Dlaczego los nie był dla mnie łaskawy?
Za co? Dlaczego??
Pytamy samych siebie.
Cóż zrobiliśmy złego?
Czemuż za życia doświadczamy piekła?
Choć powinniśmy żyć jak w niebie.
To analiza naszego życia.
Cierpi ciało i dusza.
Czemu tak bezwzględnie los nas dotyka?
A może lepiej tematu nie ruszać?
Ale po cóż tak tchórzyć?
Może właśnie dobrze jest ten temat ruszyć?
Być może na tym filozofia choroby polega,
Że walcząc z chorobą ułudzie zbytku i …… się nie ulega.
Może na tym filozofia przewlekłych chorób polega,
Że uczysz się walczyć sam ze sobą?
I cóż to zmienia?
Nie nastawiasz się konsumpcyjnie i masz dużo czasu na
Przemyślenia!
Może istotnie nie warto tak pędzić przez życie za niczym?
Podumaj o pozytywach przewlekłej choroby!
Dano Ci czas na wprowadzenie pomysłów w czyn!
Otwiera się nowa możliwość samorealizacji jakoby!
Nie poddawaj się łatwo!
Smutek i gorycz to doradcy źli!
Los sobie zadrwił aż nadto.
Więc śmiej się z losu i drwij!
Przekora to lek wspaniały.
Więc zaaplikuj go sobie.
Choć bardzo cierpisz, górą bądź i czuj się doskonały.
Nie poddawaj się nigdy chorobie.
Każdemu wybije ostatnia godzina,
Nie warto tą myślą zatruwać sobie życia.
Musi się zakończyć to co się zaczyna.
Nieskończoność to abstrakcja matematyczna.
Więc uśmiechaj się i czerp uroki z każdej chwili!
Bądź dobry, miły, podziwiaj świat wokół siebie.
Wtedy i umrzeć Będzie spokojniej i milej.
A może w nagrodę znajdziesz się aż w NIEBIE?


?CUDA”

Zdarzają się cuda na świecie
Niemożliwe możliwym się staje.
Dobrze o tym wiecie.
Bywa, że przewidywana klęska okazuje się zwycięstwa kwiecistym majem.
Było zdarzeń tych w historii wiele.
Nie można być pesymistą!
Zwycięstwo i triumf wiele maja wcieleń.
Bądźmy ufni, otwarci i z naturą czystą.
Zdarzył się słynny ?cud nad Wisłą”
Był ?cud zwycięstwa Solidarności”
Że zwyciężą, któż by pomyślał?
Optymizm i duch walki wygrał, bo w sercach się rozgościł.
Nieugiętość, ufność i wola zwycięstwa wygrały.
Dobrze jest w cuda chcieć wierzyć, uwierzyć!
Świat niby ogromny jest, a tak nieprzewidzialny i mały.
Z każdą przeszkodą można się zmierzyć.
Optymizm to do pokonania przeszkód sposób doskonały.
Słabsi wcale przegrywać nie muszą!
Motywacją ich działań są tu ideały,
A te niczym diamenty lśnią zawsze i się nie kruszą.
Nie traćmy nadziei i ducha wiary!
W zdumienie wprawia to co może się zdarzyć!
Nieprzewidywalny bieg zdarzeń czasem nie miary.
Aby wynik przewidzieć trzeba by samym Panem Bogiem być.


GODNOŚĆ

Człowiek ciężko chory, a nawet kaleki
Godność zachować powinien,
Bo ciągle jest człowiekiem.
Zdany na pomoc innych, ale niech się trzyma.
Uśmiech i pogoda ducha niech mu towarzyszą
Dla innych niech ma serce gorące,
Niech ciągłych narzekań nie słyszą.
Niech błyszczy radością jak słońce.
Przykro im stać bezradnie nad chorymi nieuleczalnie
Nie trzeba ciągle narzekać,
Bo wtedy czują się fatalnie.
Z własnych niedomogów też można się śmiać!
Zachowaj godność do końca życia!
Choroby to ludzka przypadłość,
A optymizm, to siła nie do przebicia!
Śmiechem, radością zrobimy chorobie na złość!
Poczucie godności i honoru
Jedynie ludzki gatunek na świecie posiada.
Bądźmy więc dumni i pełni humoru,
A smutek na serca dno niech opada.
Tak wielu ludzi z różnych przyczyn cierpi,
Lecz czy trzeba ciągle narzekać i się mazgaić?
Radosny bądź i dumny, to będzie ci lepiej,
A smutki wyrzuć w kąt, bo po cóż, mają się czaić!


MODLITWA

Daj Panie Boże chorym i ułomnym
Łaskę widzenia życia radości.
Pozwól aby byli niezłomni.
Niech smutek w ich sercach nie gości.
Jeśli cierpią to niech cierpią w ciszy
Dla innych niech uśmiech i serdeczne rady mają
Niech cały świat o ich bólu nie słyszy
Na duchu niech nie upadają.
Każdy człowiek na ziemi
Ma ponoć swój krzyż do dźwigania.
Najmożniejsi nie są władni tego zmienić.
Ciężar jest na możliwości człowieka, a więc trud to do pokonania.
Wlej w serce spokój i pogodę ducha.
Trzeba cieszyć się z każdej chwili.
W rytm możliwości się wsłuchać
Bądźmy radośni, cierpliwi i mili.
Spraw Boże, aby byli przy nas ludzie szczerzy
Podziwiajmy niezgłębioną przyrodę.
W pewne prawdy dobrze jest wierzyć
Łatwiej wtedy jest żyć i łatwiej jest odejść.
Znajdźmy na niezłomność siłę.
Dajmy jej liczne dowody
Niech zostaną po nas wspomnienia miłe.
Gdy zakończymy swą ziemską drogę.
Dekalog jedynie dobrego uczy
Więc żyjmy z honorem, dostojnie i godnie.
Jest to pęk do Nieba kluczy,
Nieśmy go jak olimpijską pochodnię.


MODLITWA DZIĘKCZYNNA

Za Twoją wielką miłość dziękuję Ci Boże
I wierzę, że w każdej potrzebie mi dopomożesz.
Myśli me skłębione po głowie się włóczą,
Bo ludzie na całym świecie wiąż ze sobą się kłócą.
Przywódcy narodów wciąż władzy są żądni,
Lecz pytam się Boga, czy ludzie są to porządni?
Czemu niewinnie i w mękach muszą ginąć dzieci?
Gdy grad kul i bomb z nieba na nie leci?
Dzięki Ci Boże, że dałeś nam Papieża,
Który do pojednania wszystkich ludzi zmierza.
Tłumy za Nim idą niezliczone.
Zapewne ich poprowadzi we właściwą stronę.
Dzięki Ci za mądrość mądrych, za radość i nadzieję.
Dziękuję, że mimo wszystko tak często się śmieję.
Dziękuję Ci Boże, że świat jest tak bogaty .
W podzięce Ci składam całego Świata kwiaty.


POGODA DUCHA

Pogoda ducha
Jest to wielka siła,
Dobrze jej posłuchaj
Oby zawsze była!
Co zdaje się niemożliwe
Możliwym stać się może
Na swoje niedomogi
Z góry patrz, jak na ziemię orzeł.
Budowle są tak maleńkie,
Kręte ulice niczym nitki,
Rzeki także wąziutkie,
Lecz świat w miniaturze nie jest brzydki.
Miniaturki także są urokliwe,
Malownicze, bajecznie kolorowe.
Orzeł tak kołując wypoczywa
I z góry na świat patrzy chyląc głowę.
Nie bójmy się niedomogi!
Podziwiajmy uroki świata!
No i cóż, że choroba kogoś toczy?
Wyobraźnią pod chmurami można wzlatać!
Pamiętaj, że punkt widzenia
Zależy od punktu chcenia!
Rozjaśnij serce i umysł,
To znikną cierpienia.
Wystarczy strach pokonać,
Osiągnie się optymizmu potęgę.
Chorobie w nos można się śmiać
I o goryczy nikt nie wie, bo oczy są uśmiechnięte.
Ileż to strasznych chorób było niepokonanych
I zapomniał już o nich świat
Należą do zjawisk nieznanych
Nie istniejących od lat.
Nie wszyscy muszą wiedzieć że cierpisz
Nie poddawaj się ułomności, bólowi,
Żyć pogodnie jest milej i lepiej,
Samopoczucie chorego także się poprawi.
Nauczmy się cieszyć z drobiazgów.
Kwiat, obłok może nas zadziwić.
Chyba nie trzeba już słów:
Multimilionerzy bywają częściej nieszczęśliwi.
Kochajmy wyroki świata
Nie oczekujmy na raz wszystkiego
Patrzmy z góry jak orzeł co pod chmurami lata,
Pozytywne myślenie to coś wspaniałego.


ŚWITANIE NADZIEI

Świtanie nadziei promiennej
W płomykach zniczy zaklętej.
Serca pulsują gorąco, niezmiennie.
Każde z modlitwy słów jest ciche i święte.
Słowa od serca ku Niebu płynące,
Modlitwy cichutko wargami szeptane.
Myśli płomienne i promieniejące.
W kwieciste wieńce słowa pamięci przybrane.
W słowach i myślach nadzieja rozkwita.
Jesienne słonce rozdaje swój blask.
Na lek, na SM nadzieja wciąż świta,
Wygramy! I zabrzmi oklasków trzask!
Świta nadzieja w ufnej wyobraźni.
Energia witalna już sama napływa.
Chorować z nadzieją jest lepiej i raźniej.
Z nadzieją siły do zmagań z chorobą przybywa.
Na każdą z chorób lek ponoć istnieje.
Jedynie drogę odnaleźć doń trzeba.
Wkrótce wygramy z SM-em walkę — mam taką nadzieję!
Walczmy! Przy pomocy ludzi, nauki i Nieba.


ZIMA A SM

Rozgościła się już zima.
Cała w białym puchu śniegu.
Mróz siarczysty mocno trzyma.
Sople strzegą dachów brzegu.
Wiatru pęd przemieszcza zaspy.
Zamieć śnieg wciska w szczeliny.
Z oczu mróz wyciska łzy.
Spodnie, kurtki i kapturki! — chłopcy są to? Czy może dziewczyny?
Śnieg chrząszczy pod stopami.
Zamarznięta tafla stawu.
Wrony kracząc krążą gromadami,
A Ty marzysz w swym zaciszu gorącą popijając kawę.
Śnieg puszysty masą bieli krajobraz otula
Zmrok zimowy przedwcześnie się skrada.
Chochoły w ogrodzie prężą się na różach
A ja dziecku bajkę w cieple opowiadam.
Leśnik w zimie dokarmia zwierzynę.
Ptaki w karmniku się uwijają.
A ja pewnie schowam się pod pierzynę
I pomyślę, że nieliczni na świecie tak dobrze jak ja się mają!
Ośnieżona gałąź ku ziemi się słania.
W zadumę zimową popadam,
SM-owcy mają dość czasu na rozważania,
Więc w fotelu przy oknie wygodnie zasiadam.
Tajemnie oblicze tej dziwnej choroby,
Gdzie mielina sama na nerwach punktowo zanika.
Walcz z niezaradnością! Don Kichot jakoby!
Walcz ze złem wszelakim, niech będzie to Twój obyczaj!
Wkrótce wiosna ciepła nadejdzie
I znów zakwitną bajeczne kwiaty
Wielu trosk wtedy z życia ubędzie! Radosny bądź!
Pogodnie myśl! I cóż, że chory, ale wewnętrznie jakże bogaty!
 

KRZYŻ I CZŁOWIEK
Rozpocznę słowami Ojca PIO, człowieka o wielkich mocach, czynił cuda wielkie tylko za pomocą swojej modlitwy i wielkiej wiary do Boga.

Ojciec PIO – człowiek – ŻYWY KRZYŻ CIERPIENIA. I można zapytać za jakie grzechy, dlaczego Bóg mu zesłał te wszystkie cierpienia, upokorzenia i ten ciężki krzyż? Czym był dla niego ten wielki krzyż noszony przez całe Jego życie? I skąd w tym udręczonym ciele były takie nadludzkie siły?

Czy warto dźwigać krzyż cierpienia?
Dla powszedniego człowieka, który nie dorósł do właściwego poziomu duchowego – to wielka bzdura. I tych należy zostawić w spokoju. Nie daje ojciec dziecku małemu ciężkiej pracy, bo ono nie podoła. Ta praca spada na dorosłego syna. Również jeśli człowiek ma zasklepione horyzonty własnego myślenia, szuka uciech tego świata i spożywa owoc swojego postępowania, ucieka świadomie przed krzyżem, cierpieniem a jeszcze naśmiewa się z innych – taki musi jeszcze niejednego się nauczyć i zrozumieć.

I niczyje słowa tu nie pomogą. On pójdzie i tak swoją łatwą i prostą drogą. Taki nie rozumie działań Boga, zawsze znajdzie własny wzorzec do naśladowania.

 

Kogo Bóg miłuje tego smaga jak ojciec swego ukochanego syna…

 

…abyś nie wkroczył na ścieżkę życia a, że niestałe są jej drogi ty tego nie wiesz…

 

Lepszy jest ubogi, który postępuje nienagannie niż bogacz, który jest
krętaczem i głupcem. To głupota prowadzi człowieka na manowce…

Przyp. Salomona

 

A co na to Ojciec PIO?

Człowiek, który obcował z Bogiem przez całe swoje życie

.. Nie wiem co mnie spotka. Jednakowoż jedno wiem i to z całą pewnością, że Pan Bóg nigdy nie zawiedzie mnie w spełnieniu swoich obietnic.„Nie bój się, sprawię, że będziesz cierpiał, ale dam ci także siłę do znoszenia cierpienia” – powtarza mi ciągle Pan Jezus. „Pragnę aby twoja dusza była oczyszczona i doświadczona codziennym ukrytym męczeństwem. Nie przerażaj się jeśli pozwalam na to aby szatan cię gnębił, aby świat napełnił cię wstrętem aby najbliżsi dręczyli cię, ponieważ nikt nie zwycięży tych, którzy jęczą pod krzyżem z miłości do mnie a których ochrony podjąłem się.”

„Ileż razy – zapytał mnie Jezus niedawno – opuściłbyś mnie, mój synu, gdybym cię nie przybił do krzyża? Pod krzyżem człowiek uczy się miłości, a Ja nie obdarzam nim wszystkich ludzi, ale tylko te dusze, które są mi najdroższe…”

 

…Chwilami pomijając jednocześnie odczuwanie bólu i rozkoszy, Pan Bóg obdarza mnie pewnymi radościami, których nawet sam nie rozumiem czym są. Radość, której doznaję jest tak ogromna, że chciałbym się z nią podzielić z innymi aby mi pomogli dziękować Panu. Czasami zdarza się, kiedy jestem zajęty sprawami obojętnymi, że zwykłe słowo, które słyszę o Bogu albo które mi niespodziewanie przychodzi na myśl, dotyka mnie tak bardzo, że wychodzę z siebie. Wówczas Pan chce obdarzyć mnie łaską ukazania mi niektórych tajemnic, które pozostają tak odbite w głębi duszy, że nie można ich usunąć. Nie wszystkie te tajemnice mogę wyrazić, ponieważ brak mi słów do wyrażenia ich treści. Nawet tajemnice, które udało mi się w pewien sposób wyrazić tracą tak wiele na swojej wspaniałości, że wobec samego siebie odczuwam litość i wstręt. Także po otrzymaniu takich łask, które czasami trwają przez kilka dni, wola pozostaje jakby zauroczona a mój intelekt całkowicie pochłonięty tym co zobaczył. Lecz kiedy później całkowicie powracam do siebie to na widok tego, że jestem niegodny takiej łaski ogarnia mnie zawstydzenie. Chciałbym mieć nieograniczona liczbę żywotów aby je wszystkie poświecić Bogu i właśnie wówczas skarżę się Jezusowi, że daje mi tak mało okazji do cierpienia.

Cierp swoje wygnanie tylko w tym celu, w którym Bóg tego chce. Jakim wielkim pożytkiem jest to dla ciebie. O mój Jezu będę żyć tym okrutnym życiem a nadzieja i milczenie będą moją siłą tak długo jak to godne pożałowania życie trwać będzie. Tymczasem mój Stwórco i mój Boże spraw, by ten jasny płomień twej Miłości palił się żarliwie w moim sercu…

 

O jedyne źródło mojego wielkiego szczęścia. O mój Boże, jak długo będę jeszcze musiał czekać!

Dla osiągnięcia naszego celu ostatecznego trzeba iść za Boskim Przewodnikiem, który zwykle prowadzi duszę wybraną drogą, którą On sam przeszedł, drogą wyrzeczenia i krzyża „Jeśli kto chce iść za mną niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech mnie naśladuje”. I czy nie powinien nazwać się szczęśliwym ten, kto tak postępuje? Niemądry jest ten, który nie umie wniknąć w tajemnicę krzyża.

/Listy Ojca Pio/

Osobiście dla mnie największym wzorem do naśladowania są właśnie takie osoby jak Ojciec Pio,. Teresa z Avila, Faustyna Kowalska, Jan Paweł II, i cała rzesza innych, którzy doznali osobistych kontaktów z Bogiem. Mocno wcisnęły mi się w głowę słowa Jana Pawła II, …Weź swój krzyż i go dźwigaj … On też wiedział co robi …
i innym pokazywał drogi.

Słowa świętych – prorocze pozostawione dla nas, które się już wypełniły są ich świadectwem.

Wszystkie inne źródła, szybko przemijające, typu Pan Walsch, Brown (których książki można już nabyć na tym kontynencie po 25 centów w second hand bookstore albo całkiem za darmo w publicznych pralniach.) etc. to tylko małe motylki i purchawki na wiosennej łące i jakże pusty i żałosny niosą przekaz? Kosmiczne bełkoty. Jak tylko większy wietrzyk powieje zabierze je za sobą na zawsze i rozrzuci na cztery strony świata, bo ich życie jest piękne lecz … krótkie. A na skałach Pan zbuduje nowy dom.

 

Powiedział Jezus … weź mój krzyż … i mnie naśladuj we wszystkim… Dzisiaj krzyża nikt nie chce tylko aby Jezus dał własne dary, czynienia cudów, uzdrawiania … a krzyż niech sobie dźwiga sam albo inni głupcy.


REFLEKSJA NA TEMAT KRZYŻA


Jest wielką rzeczą zrozumieć KRZYŻ w życiu człowieka. Nie znaczy aby cierpieć codziennie na pokaz etc …

Każdy chce być szczęśliwy a szczególnie jak się ma 20 – 30 lat. Ale w życiu nawet bajkowym przychodzą różne smutne chwile …

ot refleksja mojej znajomej, która miała piękne wejście w swoje dorosłe życie, pieniądze, bardzo dobrego męża, śliczną córkę … żyć nie umierać …i bach rodzi się druga córka…. z porażeniem mózgowym … ma dzisiaj 21 lat … a jej rodzice ciężki krzyż … Jej córka od małego dziecka do dziś jest pod specjalną opieką 24 godziny na dobę, na wózku inwalidzkim. A matka była to osoba bardzo wierząca, po tym życiowym doświadczeniu zbuntowała się na P. Boga … bo ona zawsze była dobrym człowiekiem, zawsze modliła się do Boga, nie rozumiała za co ją spotkała ta nagroda …? przestała modlić się i całkiem się załamała na długie 3 lata. Dla niej ten jej życiowy krzyż był nie do przyjęcia.

Wróciła do Boga, i ciągnie swój krzyż … ponadrywane ramiona, po operacjach bo dźwiga co dzień córkę i patrzy jak ta cierpi w konwulsjach, jak zagryza z bólu do krwi wargi… … a dzisiaj … dla urozmaicenia matka walczy z rakiem… jest to bardzo wspaniała rodzina, dobroduszni i lubiani przez wszystkich … kochają swoje kalekie dziecko ponad wszystko … i mówi mi ta kobieta … ten mój krzyż wzmocnił mnie bardzo, dzięki mojej córce zrozumiałam prawdziwe życie … poznałam naprawdę Boga i mocno do niego się zbliżyłam.

Jedna życiowa historia, jeden życiowy krzyż … a czy ktoś z tej rodziny chociaż przez chwilę o tym wcześniej myślał?

 

Kiedy ma się 20 lat człowiek kreuje swe życie w piękny sposób, same radości, co złe to nie dla mnie … ale życie wielokrotnie pisze inny scenariusz … czasami bardzo okrutny … i żadne zaklęcia i czary nie pomagają aby zmienić swój ciężki los … I co z tym zrobić? zostaje tylko, jak tej matce … dźwigać ten krzyż … i trzeba naprawdę umieć dźwigać go dobrze. Ta grupa ludzi budzi we mnie wielki podziw…  Bo ile mamy dzisiaj osób naznaczonych właśnie takimi życiowymi krzyżykami …? A czy w ogóle jest jakaś osoba, które żyje bez żadnego problemu …? Gdzie się nie spojrzysz …

 

a jak nie widzisz nieszczęścia obok … to mówię takiemu idź do szpitala, najlepiej do klinik dziecięcych… popatrz na cierpienie tych biednych dzieci. Jakie one niosą czasami wielkie krzyże … Może też twoje ręce na coś tam się przydadzą, aby ulżyć w cierpieniu tego drugiego. 

 

Wiem też, że jest duża grupa ludzi zakłamanych, udających bardziej szczęśliwych niż są osobiście aby za wszelką cenę udowodnić, że są w czymś lepsi … i brną w tym własnym zakłamaniu … i kogo oszukują …?

 

A co do książek … napisano tyle, że półek brakuje w największych bibliotekach … i niby na ten sam temat …, ale jakże różne opinie w nich spotkasz … każdy bierze tą, jak ja mówię, w której znajdzie coś czego mu brakuje… szczęśliwy nie szuka szczęścia w książkach … tak jak biedny nie szuka tam chleba …
z biegiem czasu jednak wielu sięga po te drugie, wcześniej wyśmiane przez niego samego. Kiedy człowiek głębiej posmakuje życia … sięga i po Ojca Pio. I tam znajduje dla siebie lekarstwo. A przy tym jest gwarancja, że właśnie tam nie ma zakłamania.

I refleksja … czy człowiek może być do końca szczęśliwy, żyjąc i patrząc na cierpienia innych …?

Jeśli tak… pytanie… Jakie te osoby posiadają serca…?

Sabina 


Twoja intencja

Udostępnij ten wpis:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on pinterest
Share on print
Share on email