Rodzice Ojca Pio byli analfabetami jak większość mieszkańców południowych Włoch w tym czasie. Posłali do szkoły publicznej swego najstarszego syna, Michele, ale ten chyba nie chodził na lekcje zbyt pilnie (w końcu koło domu i w polu ciągle była jakaś robota) i przez dwa lata nie nauczył się nawet czytać.
Grazio Forgione doszedł więc do wniosku, że szkoła to strata czasu, a siedmioletni Francesco dzięki lenistwu starszego brata został zwolniony z obowiązku szkolnego i przydzielony do pilnowania owiec. Ówczesne prawo oświatowe przewidywało wprawdzie trzy lata obowiązkowej nauki, ale dawało też rodzicom możliwość samodzielnego uczenia dzieci – wystarczyło zgłosić to u burmistrza. Tak więc małego Francesca i kilku jemu podobnych uczył wieczorami pisania i czytania najpierw kilkunastoletni chłopak, a potem daleki wujek. Z całą pewnością było to za mało, by myśleć o seminarium.
W wieku dziesięciu lat Francesco powiedział rodzicom, że chce zostać zakonnikiem. Do tej pory wszyscy w rodzinie, czy to po stronie ojca, czy matki, byli prostymi rolnikami. Żeby wstąpić do seminarium, trzeba było mieć skończoną nie tylko szkołę podstawową, ale również tzw. niższe gimnazjum. Rodzice Francesca nie byli biedakami, mieli ziemię na własność i zwierzęta, rodzina nie znała głodu, ale pieniędzy zawsze brakowało. Musieli jednak się zorientować, że nie chodzi o zwykłą fanaberię syna. Jego pobożność i – na razie powiedzmy krótko – odmienność od innych dzieci były wszystkim dobrze znane. Grazio Forgione pożyczył więc 100 lirów, co miało wystarczyć na pierwszy rok nauki i zakup niezbędnych książek. Gdy po roku okazało się, że długu nie ma jak oddać, wyemigrował do Ameryki, by zarobić na dalszą naukę syna.
Francesco trafił do prywatnej szkoły don Domenica Tizzaniego. Uzupełniał w niej braki z zakresu podstawówki, a więc takie przedmioty jak: kaligrafia, historia Włoch, geografia, wychowanie obywatelskie, nauki przyrodnicze. Dodatkowo uczył się łaciny. Szkoła mieściła się przy Via Caracciolo, zatem po wyjściu z domu skręcał w lewo, pod górę, w Via Santa Maria degli Angeli, potem w Via Chiesa Sant’Anna, zbiegał schodami w dół po Via Discesa del Castello, dwa zakręty i był na miejscu. Lekcje odbywały się codziennie, z wyjątkiem czwartków i niedziel. Nauka trwała od września do końca lipca.
Niestety, po trzech latach nauki, gdy mama zapytała nauczyciela o postępy syna, ten nazwał go tumanem i kazał zabrać z powrotem do pasienia owiec. Dlaczego? Nie wiadomo. We wspomnieniach o Ojcu Pio wszyscy przedstawiają go jako bardzo pilnego ucznia. Niektórzy próbują wiązać tę niepochlebną opinię o Francescu z wrogością jego nauczyciela do religii. Gdy zatem don Tizzani zauważył skłonność swego ucznia do modlitwy i chęć wstąpienia do zakonu, postanowił pokrzyżować jego plany. Jednak sam Ojciec Pio bardzo ciepło wspominał po latach swego pierwszego nauczyciela. Wyjaśnienie może być bardziej prozaiczne – przedmiotów było dużo, do tego doszła nauka łaciny, która nie należy do najłatwiejszych, może przyczynił się do tego także jakiś kryzys dorastającego chłopca. W każdym razie postępy nie były takie, jakich oczekiwał don Tizzani.
Na szczęście Forgione nie poddali się łatwo. Francesco trwał przy swoim zamiarze wstąpienia do zakonu, a mama (ojciec w tym czasie pracował w Ameryce) przeniosła go do szkoły don Angela Càccavo. Ten nauczyciel początkowo nie chciał przyjąć ucznia z tak złą opinią, ale po namowach znajomych i sąsiadów zgodził się go przeegzaminować. Sprawdzian musiał wypaść dobrze, skoro z początkiem 1901 roku Francesco Forgione zaczął chodzić do nowej szkoły przy Via Roma. Teraz zbiegał z domu prosto w dół, przez Porta Madonnella, a potem przez główny plac przy nowym, prawie już gotowym kościele parafialnym, nieopodal którego znajdował się dom pana Càccavo. W jego szkole zaliczył wiele przedmiotów z zakresu niższego gimnazjum, resztę materiału uzupełnił w zakonie.
Francesco uczył się z wielkim samozaparciem, co poświadczają jego szkolni koledzy. Przed lekcjami służył do Mszy w kościele św. Anny. Po szkole, gdy wracał do domu, wszyscy byli w polu. Podgrzewał sobie coś do jedzenia i szedł do „Torretty”, gdzie uczył się, czytał i pisał wypracowania aż do wieczora, kiedy znów biegł do kościoła na nabożeństwo. W czasie letnim, gdy rodzina przenosiła się na Piana Romana, bo pracy było tak wiele, że nie opłacało się wracać do miasta na noc, po szkole szedł do nich. Pomagał, ile mógł, a lekcje odrabiał pod drzewem i następnego dnia rano wracał do Pietrelciny na Mszę Świętą i zajęcia w szkole. W grudniu 1902 roku mógł złożyć wszystkie potrzebne dokumenty do nowicjatu w Morcone.
Edward Augustyn
Nauczyciele Ojca Pio:
Don Domenico Tizzani – był księdzem w Pietrelcinie. W 1896 roku, w wieku 55 lat, zrzucił sutannę i ożenił się z Diodorą Coccą, z którą miał już dwudziestoletnią córkę. Prowadził w domu prywatną szkołę, do której w 1897 roku trafił dziesięcioletni Francesco Forgione. Gdy po trzynastu latach Ojciec Pio wrócił do Pietrelciny, już po święceniach kapłańskich, dowiedział się, że jego stary nauczyciel jest umierający. Odwiedził go w domu, co wywarło na wszystkich wielkie wrażenie, jako że ekskomunikowanego księdza nigdy nie odwiedzali żadni kapłani. Po rozmowie z umierającym Ojciec Pio poinformował proboszcza, że don Domenico pragnie pojednać się z Bogiem. Ksiądz Salvatore Pannullo, proboszcz, zgodził się, by jeden z wikarych wyspowiadał chorego i udzielił mu „ostatniego sakramentu”. Don Domenico Tizzani umarł 30 grudnia 1910 roku.
Don Angelo Càccavo – kolejny nauczyciel młodego Francesca Forgione. Nie był księdzem – tytuł „don” dodawano także wykształconym mieszczanom ze znanych rodzin. Skończył seminarium nauczycielskie w Benewencie i był żonaty z Nunzią Orlando z Piana Romana. Uczył w szkołach publicznych, a także w swojej prywatnej szkole przy Via Roma w Pietrelcinie. Jako nauczyciel był skrupulatny i wymagający, nie szczędził swym uczniom rózgi, ale bardzo troszczył się o ich edukację i wychowanie. Był znawcą literatury klasycznej i gorącym patriotą, a także masonem i agnostykiem jak większość ówczesnej klasy średniej. Po latach nawrócił się i wielokrotnie odwiedzał Ojca Pio w San Giovanni Rotondo.
Fragment książki
Pietrelcina. Przewodnik po życiu i miejscach Ojca Pio
Edward Augustyn Bogato ilustrowany kolorowymi fotografiami. Opisuje wszystkie ważne miejsca i zabytki w Pietrelcinie – mieście narodzin Ojca Pio. Zawiera szereg ciekawych informacji niepublikowanych w innych przewodnikach. Znajdziemy także historie i anegdoty z życia młodego Francesca Forgione oraz ciekawostki z historii miasta.
Zamówienia: e-serafin.pl lub tel. 12 623 80 58