„Zawołani do bycia Kościołem”. Konspekt spotkania formacyjnego na styczeń

{gallery}kosc.jpg{/gallery}
Pierwsze spotkanie formacyjne w roku 2012 dotyczy tematu Kościoła, a więc nas zjednoczonych przy Chrystusie. Zapraszam do pochylenia się nad materiałami formacyjnymi przygotowanymi przez ojców kapucynów z krakowskiej prowincji.

„Zawołani do bycia Kościołem”

ROZPOCZĘCIE

Przywitanie, znak krzyża, modlitwa do Ducha Świętego.

MODLITWA EWANGELIĄ

Medytacja biblijna. Poniżej zamieszczamy tekst medytacji, który można rozdać członkom grupy jakiś czas przed spotkaniem do osobistego rozważenia.

MEDYTACJA BIBLIJNA – „Zostawili sieci, ojca i poszli za Nim”

Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, [Jezus] ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich Jezus: ?Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi?. A natychmiast porzuciwszy sieci poszli za Nim. Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim (Mk 1,16-20).

Jezus przechodzący obok Jeziora Galilejskiego to Bóg, który wychodzi na poszukiwanie człowieka, aby obdarować go swoją łaską, zawrzeć z nim nowe przymierze. To Dobry Pasterz szukający zagubionej owieczki ? kogoś, kto przyjąłby Jego dar. Powołuje w drodze, gdyż zaprasza do podążania za Nim.

Jezus spogląda z miłością ? w ten sposób Bóg od wieków patrzy na człowieka. Dzięki temu możemy rozpoznać siebie w świetle Bożej prawdy, zobaczyć siebie takimi, jakimi On nas widzi. Dlatego to spojrzenie jest tak urzekające i nie sposób mu się oprzeć. Ono przynosi szczęście. Czterej rybacy zostali przez Jezusa oczarowani na zawsze. A po nich wielu innych.

Pierwszymi powołanymi są Szymon i Andrzej, kolejnymi Jakub i Jan. Jezus powołuje po dwóch uczniów i tak samo będzie ich później posyłał do ludzi. Wzywa bowiem wszystkich do nowego braterstwa, do wspólnoty, do budowania Kościoła ? zgromadzenia uczniów kierujących się nowym przykazaniem miłości.

Wszystko dokonuje się pośród codzienności życia i pracy. Bóg nie potrzebuje uprzywilejowanych miejsc czy momentów, ponieważ jest Panem wszystkich i wszystkiego. Każdy może zostać powołany, jeśli dostrzega, jak cenny jest w oczach Boga, i nie ucieka z raju jak Adam, myśląc o swej nagości i Bożym osądzie (Rdz 3,10).

Jezus do swych pierwszych uczniów kieruje też wezwanie: ?Pójdźcie za Mną, a sprawię, że staniecie się rybakami ludzi”. Ewangelia ukazuje obraz idącego Jezusa i kroczącego za Nim ucznia, który nie poprzedza Go ani nie dogania, ale podąża za Nim, idzie po jego śladach. Jezus jest nie tylko wzorem do naśladowania, początkiem i końcem drogi, ale także towarzyszem podróży.

Według żydowskiej praktyki to uczeń zawsze wybiera mistrza. Później, nauczywszy się zawodu, opuszcza go, by samemu nim zostać. Jezus czyni odwrotnie (por. J 15,16): wzywa do wstępowania w swoje ślady. Chce, by uczeń Mu towarzyszył, a potem posyła go z głoszeniem nauki (por. Mk 3,14). On jest Panem, drogą, prawdą i życiem.

?Sprawię, że się staniecie rybakami ludzi”. Człowiek w morzu tonie i umiera. Łowić ludzi oznacza przenieść ich ze śmierci do życia. Jezus złowił tych, którzy zaczynają iść za Nim. Jego misja wobec nich stanie się ich misją wobec innych braci (por. Łk 5,6; J 21,6).

?Natychmiast porzuciwszy sieci, poszli za Nim”. Sieci stanowiły kapitał powołanych, ich narzędzie pracy. Wskazywały, kim są i co posiadają. Pozostawiają je nie z uczuciem wyrzeczenia, ale pobudzeni radością, w geście wolności. I idą za Jezusem, którego pokochali.

?Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci”. Jezus nie zatrzymuje się, idzie dalej i trafia do serc spotykanych ludzi. Widzi każdego z nas i łowi nas swoim spojrzeniem.

Jakub i Jan odeszli od swojego ojca Zebedeusza i towarzyszy, by związać się z Jezusem i iść za Nim. Nikt nie może mnie wezwać, tylko On; nikt nie może dać odpowiedzi poza mną. On jako pierwszy zobowiązuje się być ze mną, a ja zobowiązuję się być z Nim. Inni mogą mi tylko służyć pomocą. Wiara dokonuje się bez pośredników, jest bezpośrednią relacją między mną a Jezusem. Tylko ja mogę odpowiedzieć na pełne miłości spojrzenie Pana i jego wezwanie: ?Pójdź za Mną”. (tekst: Tomasz Duszyc OFMCap)

Na spotkaniu każdy z uczestników ma przed sobą księgę Ewangelii, ewentualnie kartkę z wydrukowanym odpowiednim fragmentem. Wybrana osoba odczytuje uroczyście fragment Ewangelii wg św. Marka: Mk 1,16-20.

Następnie w modlitewnym skupieniu każdy może na głos jeszcze raz przeczytać jakieś wybrane zdanie, frazę z odczytanej perykopy, takie, które szczególnie poruszyło jego serce. W ten sposób słowa Ewangelii rozbrzmiewają ponownie, urywanymi zdaniami, poprzez osobiste zaangażowanie przenikając do serc wszystkich uczestników.
Gdy taki sposób modlitwy zostanie już dobrze przyjęty w Grupie, podczas kolejnych spotkań do czytanych zdań można dołączać krótkie wezwania uwielbienia, prośby, przeproszenia, ucząc się w ten sposób spontanicznej modlitwy rodzącej się ze słuchania słowa Bożego.
Prowadzący w odpowiednim momencie kończy modlitwę Ewangelią i przechodzi do kolejnego punktu spotkania.

KATECHEZA

Po modlitwie słowami Ewangelii, która jest głównym tekstem dotykającym tematu spotkania, następuje katecheza. Zasadniczo wygłasza ją kapłan. Jeśli kapłan uzna, że w Grupie są odpowiednie osoby, które mogłyby przygotować i wygłosić katechezę, może wcześniej powierzyć im to zadanie. Sam oczywiście jest obecny i czuwa nad wszystkim. Powierzanie przygotowania i wygłoszenia katechezy członkom Grupy może być istotnym i cennym elementem formacji, ożywiającym ich wiarę i jeszcze bardziej pobudzającym do odkrywania swego miejsca w Kościele. Oczywiście wymaga ono nieustannego zaangażowania kapłana, który cały czas prowadzi taką osobę i rozeznaje owoce rodzące się w Grupie.

Katecheza formacyjna – styczeń 2012: „Zawołani do bycia Kościołem”

Tak jak w całym polskim Kościele, hasło nadchodzącego roku formacyjnego również w Grupach Modlitwy Ojca Pio brzmi: ?Kościół naszym domem”. Aby je dobrze zrozumieć, trzeba wyjaśnić znaczenie pojęcia dom. Większości z nas słowo to kojarzy się z ogniskiem rodzinnym, bezpiecznym miejscem, z którego niemal wszyscy wyrośliśmy. W domu rodzinnym poprzez kontakty z rodzicami (ewentualnie z rodzeństwem) kształtowała się nasza osobowość. Z rodzinnego domu z czasem wyruszamy w świat w poszukiwaniu naszej osobistej ziemi obiecanej. W końcu jako osoby dorosłe sami budujemy własny dom i stajemy się za niego współodpowiedzialni. Jaki zatem związek może mieć pojęcie domu z pojęciem Kościoła, które wielu osobom (nawet wierzącym) kojarzy się często z wielkim, na ogół mało przytulnym budynkiem, do którego uczęszcza się głównie w niedzielę i święta, a i to raczej w charakterze gościa niż współgospodarza?

Polskie słowo ?kościół” jest niestety mało szczęśliwe, bo oznacza zarówno budynek, jak i wspólnotę wierzących. W Starym Testamencie zgromadzenie wierzących Izraelitów określano hebrajskim słowem qahal oznaczającym: wołać, powoływać. Z czasem zaczęło ono oznaczać społeczność Izraela zjednoczoną wspólnym powołaniem Bożym i zachowywaniem przykazań Prawa Mojżeszowego. Słowo qahal w Septuagincie, czyli greckim tłumaczeniu Starego Testamentu, zostało przetłumaczone jako ekklesia od ekkaleo (wołam, zwołuję) i z czasem zostało przyjęte jako grecki odpowiednik pojęcia Kościoła. Warto zwrócić uwagę jeszcze na to, że greckie słowo ekklesia jest rodzaju żeńskiego, co może nasuwać skojarzenie z macierzyństwem, a na pewno znacznie ociepla nasze wyobrażenie słowa ?kościół”, które niestety jest rodzaju męskiego. Zatem w takim ujęciu ekklesia to święte zgromadzenie ludu Bożego, który został przez Boga zwołany i uczyniony wspólnotą.

Jeśli spojrzymy na Kościół przez pryzmat takich pojęć, bliskie stanie się nam porównanie go do domu. We wspólnocie Kościoła bowiem, tak jak w domu, najpierw przede wszystkim z niej czerpiemy, aby wzrastać i z czasem wyruszyć w poszukiwaniu swojego nowego miejsca, co wiąże się z odkryciem otrzymanych od Boga charyzmatów i powołania. Wreszcie przyłączamy się do jakiejś wspólnoty Kościoła (np. Grupy Modlitwy Ojca Pio) i stajemy się za nią współodpowiedzialni.

Jak dokonuje się proces zadomowienia w Kościele? Jakie ma etapy i czego od nas wymaga? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w tekście bł. Jana Pawła II, który podczas pierwszego spotkania ruchów katolickich w Rzymie w 1980 roku zaprezentował bardzo oryginalne, dynamiczne ujęcie rzeczywistości Kościoła. Dodam, że współorganizatorem tego spotkania był sługa Boży, ks. Franciszek Blachnicki. To on w swoim referacie ukazywał nowe ruchy kościelne jako urzeczywistnienie Kościoła na poziomie lokalnym. ?Ruchy są Kościołem” ? brzmiała konkluzja wystąpienia ks. Blachnickiego. Natomiast Jan Paweł II ripostował, że ?Kościół sam jest ruchem […], ruchem, który przenika serca i sumienia”.

Jest to doskonałe określenie Kościoła, ponieważ zawiera się w nim niezwykle celna od strony duchowej prawda, że u źródeł kościelnego fenomenu nie leży jakaś instytucjonalna struktura, do której ktoś nas zapisał, ale proste poruszenie serca ku Bogu i ku drugiemu człowiekowi.

Cztery kierunki ruchu Kościoła

Jan Paweł II ukazał cztery kierunki, w jakich wspomniany ruch Kościoła się odbywa:
? ?ruch w kierunku samego Boga żywego, który tak bardzo przybliżył się do człowieka;
? ruch w stronę własnego wnętrza, własnego serca, sumienia, które w spotkaniu z żywym Bogiem odsłania właściwą sobie głębię;
? ruch w stronę ludzi, naszych braci i sióstr, których Chrystus stawia na drodze życia naszego;
? ruch w stronę świata, który nieustannie oczekuje objawienia się synów Bożych w nim”.

Papież, nie pozostawiając żadnych wątpliwości, dodał przy tym: ?Istotą ruchu w każdym z wymienionych kierunków jest miłość: miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który jest nam dany”. A zatem tylko przyjęcie Bożej miłości uzdalnia nas do tego, byśmy na tę miłość uczyli się odpowiadać.

Wspomniane cztery kierunki rozwoju są zarówno sposobem urzeczywistniania się Kościoła, jak i ? od naszej strony ? zadomowienia się w Kościele, tak w wymiarze indywidualnym, jak i wspólnotowym. Można powiedzieć, że Kościół rodzi się w nas, a my w Kościele z tego czterowymiarowego ruchu, a każdy z tych kierunków jest ważny i konieczny do jego prawidłowego funkcjonowania.

Zwrot ku Bogu
Pierwszy ukazany kierunek to zwrot ku Bogu, który wyraża się nagłym lub stopniowym nawróceniem. W przypadku czcicieli Ojca Pio często ma ono związek ze świętych obcowaniem, czyli duchową fascynacją postacią Stygmatyka lub łaską przez niego wyproszoną. Niemniej intencją samego Ojca Pio nigdy nie było zatrzymywanie człowieka w drodze i wyłączne koncentrowanie go na sobie, ale prowadzenie do coraz głębszej relacji z Bogiem. A zatem także w przypadku czcicieli Ojca Pio dalszy rozwój duchowy musi wiązać się z osobistym poszukiwaniem coraz bardziej pogłębionej relacji z Bogiem Ojcem przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym.

W tym procesie ogromną pomocą jest oczywiście stałe życie w łasce uświęcającej, korzystanie z sakramentu pokuty, udział w Eucharystii, Komunia Święta, czytanie Pisma Świętego, lektura duchowa i modlitwa osobista. Jednak w konkrecie życia wszystko to nabiera pełnej skuteczności, jeśli dana osoba wchodzi na drogę jakiejś całościowej propozycji duchowej. Dodam tu, że sam Ojciec Pio nie wymyślał nowej duchowości, ale czerpał z wielkiego bogactwa tradycji duchowych Kościoła, ucząc swoje duchowe córki praktyki lectio divina, czyli duchowej lektury Pisma Świętego, czy też sam interpretując swoje duchowe zmagania z pomocą nauk słynnego reformatora Karmelu, św. Jana od Krzyża. Jego zażyłość z Bogiem sprawiła, że z czasem sam stał się mistrzem duchowym dla wielu ludzi i umiał wskazywać im najlepszą duchową strawę.

W tym kontekście widać, jak ważne jest, aby odpowiedzialni za Grupy Modlitwy troszczyli się o właściwą formację, która będzie odpowiadała potrzebom osób w nich zgromadzonych, prowadząc do pogłębiania ich relacji z Bogiem czy to na comiesięcznych spotkaniach, czy też poprzez organizację dni skupienia, udział w ogólnopolskich czuwaniach, pielgrzymkach itp.

Możemy postawić sobie pytania: Jak wygląda nasza osobista relacja z Bogiem? Czy czujemy się Jego przyjaciółmi, którzy na co dzień dbają o jakość relacji z Nim, czy raczej jesteśmy zdystansowani i nie chcemy się za bardzo Bogu naprzykrzać? Czego potrzebujemy, aby pogłębić swoją zażyłość z Bogiem? Dodać tu należy, że ta więź jest podstawowym warunkiem, fundamentem naszego zadomowienia w Kościele. Dopiero autentyczny i pogłębiony związek z Bogiem może z czasem promieniować, przenikać i przemieniać wszystkie inne relacje w życiu człowieka.

Zwrot ku własnemu wnętrzu
Drugi kierunek rozwoju to zwrot ku własnemu wnętrzu, sercu, sumieniu. Chodzi tu o coraz głębsze poznanie siebie i swojej historii życia oraz o dopuszczenie Boga do najgłębszych zakamarków duszy, aby móc w dialogu z Nim odkryć, co z własnego wnętrza należałoby uznać za zranienie, zniekształcenie i pozostałości grzechu pierworodnego, a co trzeba przyjąć jako dar i uczynić głównym budulcem własnej duchowej tożsamości.

Mimo że kierunek ten może wydawać się bardzo indywidualny i w niewielkim stopniu dotyczy kościelnej wspólnoty, jednak również on staje się autentycznym wyrazem zaangażowania w Kościele, bo aby móc naprawdę ofiarować siebie innym, trzeba najpierw we właściwy sposób siebie znać i posiadać. Inaczej ryzykujemy, że relacja z bliźnimi będzie raczej miejscem interesownego szukania siebie i własnej chwały, niż wspólnym wykorzystywaniem tkwiącego we wspólnocie potencjału na chwalę Bożą i dla dobra ludzi. Pewnie kiedy znajdziemy się już po drugiej stronie, bardzo się zdziwimy, ile wspólnego dobra zostało zaprzepaszczone albo ograniczone przez nasz chory indywidualizm, który często przejawia się przez histeryczne wołanie: ?ja sam!”, ?ja sama!”.

A zatem i tu można postawić sobie pytania: Jak wygląda moja relacja z samym sobą? Czy jestem ze sobą pogodzony i mam silne poczucie własnej duchowej tożsamości i swojego powołania? A może nieustannie miotają mną nieuporządkowane uczucia, które rzucają mnie raz w wodę, a raz w ogień? Czy szukałem na swojej drodze uzdrowienia wewnętrznego, które każdemu ze swoich uczniów oferuje Jezus? Odpowiedzi na te pytania również mogą świadczyć o stopniu naszego zadomowienia w Kościele. Nie można bowiem być w nim zakorzenionym, jeśli nie jest się najpierw zadomowionym w samym sobie.

Zwrot ku innym ludziom
Dopiero trzeci z wymienionych kierunków bezpośrednio zwraca się ku innym osobom dla budowania komunii z nimi. Jezus bardzo podkreślał ten wymiar wspólnoty. Mówił do swoich uczniów: ?To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15,12). Obecność tego rodzaju miłości była znakiem rozpoznawczym dla Jego uczniów (por. J 13,35). W tej perspektywie zadomowienie w Kościele wyrażają głębokie więzi międzyludzkie: oparte na wspólnej wierze i budowane przez wzajemne zobowiązania miłości. Stanowią one podstawowy warunek duchowej płodności oraz skutecznego działania. Bez przesady można powiedzieć, że wszystko, co w Kościele dzieje się dobrego, właśnie z tego wymiaru miłości wzajemnej wyrasta.

W realiach życia osoby świeckiej najbardziej powszechnym i najpełniejszym wyrazem przyjęcia takiego całkowitego zobowiązania jest sakrament małżeństwa. Można i trzeba rozpatrywać tę decyzję nie tylko w kategoriach wyborów osobistych, indywidualnych, ale także w perspektywie powołania, a więc kościelnego zaangażowania osoby świeckiej. Miłość małżeńska nie jest bowiem tylko sprawą prywatną, ale promieniuje niejako na cały Kościół i stanowi dla niego wielki duchowy dar. Na potwierdzenie warto przytoczyć tu słowa z Listu do Efezjan, w których św. Paweł podkreśla związek między chrześcijańskim małżeństwem a Chrystusem i Kościołem: ?Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła (Ef 5,31-32).

W pierwotnym Kościele związek ten był nieraz bardziej dostrzegany, niż dzieje się to dziś, m.in. dlatego że zanim zaistniały parafie w dzisiejszym ? nieraz, niestety, zbiurokratyzowanym kształcie ? pierwsze wspólnoty chrześcijańskie gromadziły się właśnie wokół rodzin i ich domów. Dla wielu ojców Kościoła eklezjalny wymiar życia rodzinnego był sprawą oczywistą. Święty Jan Chryzostom w jednej ze swoich homilii napisał, że ?dom jest małym Kościołem”, a św. Augustyn ojców rodzin nazywał biskupami, widząc w nich przywódców rodzinnego Kościoła. Wreszcie funkcjonujące w tym czasie pojęcie ?domowego Kościoła” wydatnie wskazuje na uzasadnienie w bogatej chrześcijańskiej tradycji teologicznej i duchowej doszukiwania się w decyzji o małżeństwie związku z Kościołem.

W tym kontekście warto zaznaczyć, że nasze zaangażowanie w Grupy Modlitwy Ojca Pio nie może się wiązać w żaden sposób z zaniedbywaniem relacji małżeńskich czy obowiązków rodzicielskich. Ideałem byłoby, gdyby małżonkowie razem angażowali się w jedną wspólnotę. Jeśli tak być nie może, trzeba się starać, aby zaangażowanie kościelne jednego z nich nie nabierało znamion ?ucieczki z domu” i od szarych codziennych obowiązków w świat ekscytujących doznań religijnych. Taka ?pobożność” nie ma niestety nic wspólnego ze zdrową chrześcijańską duchowością.

Nasz zwrot ku innym ludziom dokonuje się także w wymiarze powołania zawodowego. Każda praca, jaką wykonujemy, w perspektywie duchowej staje się służbą innym, a przez to formą naszego zaangażowania w Kościół.

Ruch ku innym ludziom wyraża się także niejednokrotnie poprzez przynależność do różnych wspólnot czy stowarzyszeń katolickich. Jan Paweł II nie wahał się nazwać naszych czasów epoką zrzeszeń katolików świeckich (Adhortacja Christifideles laici, 29). Wspomniana przynależność może mieć charakter formalny (kościelne instytucje, stowarzyszenia, organizacje, fundacje) lub nieformalny (ruchy kościelne, Grupy Modlitwy Ojca Pio). W obu przypadkach nie trzeba dodawać, jak wielkimi duchowymi owocami mogą poszczycić się tego typu różnorakie zrzeszenia.

Na koniec trzeba zauważyć, że zwrot ku innym ludziom niejednokrotnie ma charakter więzi zupełnie nieformalnych, zbudowanych na prostej wymianie duchowych darów, która tak naprawdę stanowi kwintesencję Kościoła.

I tu można postawić sobie pytania: Jak wygląda nasza relacja z innymi ludźmi? Jaki klimat panuje w mojej rodzinie? Czy znalazłem w Kościele swoją małą wspólnotę, w której mogę wzrastać? Czy czuję się w niej zadomowiony i potrafię dawać siebie? A może pozostaję tylko biernym konsumentem oferowanych przez innych darów? Co mogę zrobić, aby moje relacje z innymi ludźmi były lepsze i wymagały ode mnie większego zaangażowania?

W stronę świata
Ostatni wspomniany przez Jana Pawła II kierunek ruchu Kościoła to droga w stronę świata. Do tej pory koncentrowaliśmy się na relacji z Bogiem, z samym sobą oraz z innymi ludźmi, zwłaszcza wierzącymi. Kościół nie może jednak zamykać się w tych wymiarach, ale musi być otwarty na potrzeby szeroko rozumianego świata. Zaspokajamy je, począwszy od zwykłej świeckiej pracy zawodowej, aż po sferę duchową, gdzie osoba świecka może się realizować najczęściej przez dawanie świadectwa w swojej rodzinie i w swoim środowisku pracy. Świadectwo żywej wiary, nawet w ? wydawałoby się ? skrajnie niesprzyjających warunkach, ma ukryty wpływ, choć jego efekty nie muszą być od razu trwałe i spektakularne.

Oprócz prywatnego dawania świadectwa wiary we własnym środowisku wielu świeckich podejmuje dziś apostolstwo, które ma charakter działalności publicznej w ruchach i stowarzyszeniach bądź w pracy zawodowej katechety, katolickiego dziennikarza czy też wykładowcy. Ten typ apostolstwa często bywa konieczny nie tylko w środowiskach całkowicie obcych Ewangelii, ale i samych katolików, wśród których ? bywa ? jeszcze się ona nie zadomowiła.

W tym kontekście można postawić sobie pytania: Czy jestem wrażliwy na potrzeby świata, czy też wolę zamykać się w kokonie obojętności i dbam tylko o iluzoryczne poczucie własnego bezpieczeństwa? Czy swoją pracę zawodową traktuję jako służbę innym, czy też tylko jako sposób zarabiania na życie? Czy mam świadomość, że chęć pozostawania człowiekiem ?nieskażonym światem i jego problemami” jest wyrafinowaną formą egoizmu, a nie zaangażowanej postawy chrześcijańskiej?

Wspomniane cztery kierunki ruchu ku urzeczywistnianiu Kościoła w naszym życiu mogą stanowić podstawę do osobistego rachunku sumienia. Aby go przeprowadzić, należałoby wpisać w przytoczony schemat własne formy zaangażowania w relację z Bogiem, z samym sobą, z innymi wierzącymi oraz z szeroko rozumianym światem. Niedomagania i opieszałość w rozwoju w którymś z tych kierunków niewątpliwie będą rzutować na nasz obraz Kościoła i wskażą braki w zadomowieniu się w Kościele. Na szczęście wszyscy mamy czas na to, aby pracować nad sobą, a jeśli ktoś uznałby, że jego zadomowienie w Kościele jest idealne, taka postawa byłaby najbardziej niepokojąca.

(Konferencja została wygłoszona na 12 Kongresie Odpowiedzialnych za Grupy Modlitwy Ojca Pio w Tenczynie, 9 października 2011 roku, tekst: Cezary Sękalski).
Katecheza nie powinna trwać dłużej niż 20 minut.

DZIELENIE

Po wysłuchaniu katechezy następuje czas dzielenia się usłyszanym słowem. Jest to bardzo ważny moment spotkania formacyjnego. Pozwala on czynnie zaangażować się wszystkim członkom Grupy, łączy treści poruszane na spotkaniu z codziennym życiem, jest czasem świadectwa, w którym tworzą się w Grupie więzy oparte na wspólnym doświadczeniu wiary i spotkania z żywym Bogiem.

Aby dzielenie mogło właściwie spełnić swoją rolę, grupa dzielenia nie powinna być zbyt liczna, przyjmuje się, że nie powinna przekraczać ośmiu osób. Jeśli w spotkaniu bierze udział większa liczba uczestników, należy wcześniej pomyśleć o podziale na mniejsze grupki, tak by w trakcie spotkania, po skończonej katechezie sprawnie podzielić Grupę i rozpocząć dzielenie. Każda grupka powinna mieć wcześniej wybraną osobę, która poprowadzi dzielenie.

Rolą prowadzącego jest rozpoczęcie i zakończenie dzielenia w małej grupie, stawianie pytań pomagających w dzieleniu, zachęcanie do świadectwa, dbanie o to, by każdy z uczestników małej grupy miał możność zabrania głosu.

Kapłan również bierze czynny udział w dzieleniu, przyłączając się do jednej z małych grup.
Dobrze jest wcześniej założyć sobie konkretny czas na dzielenie, jednakowy dla wszystkich małych grup, tak aby w miarę równocześnie zakończyć ten punkt spotkania. Dzielenie, w zależności od liczebności małych grup, powinno trwać od 30 do 45 minut.

Dzielenie można poprowadzić według następujących pytań do refleksji:

1. Co poruszyło mnie w rozważanym fragmencie Ewangelii? ?Czy spotkałem w swoim życiu pełne miłości spojrzenie Jezusa?
2. Dlaczego jestem członkiem Kościoła katolickiego?
3. Co sprawiło, że należę do Grupy Modlitwy Ojca Pio? ?Czy odczytuję to jako rodzaj powołania?

ZAKOŃCZENIE

Po zakończonym dzieleniu Grupa znów spotyka się w całości. Można przekazać niezbędne ogłoszenia i zakończyć spotkanie krótką modlitwą w intencjach Grupy oraz błogosławieństwem kapłana.

Twoja intencja

Udostępnij ten wpis:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on pinterest
Share on print
Share on email